historia pewnej miłości

….Spotkali się, pokochali. I żyli długo.
I szczęśliwie?


Zobaczylam go od razu. Niewazne, ze światło było przyćmione, niewazne, ze tlok, scisk i wszyscy sie przepychali. Ktos szarpal mnie za rekaw, troche smierdzialo i w ogole bylo malo przyjemnie. A ja widziałam tylko jego.
Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden elektryzujący dotyk i już wiedziałam, ze jesteśmy sobie przeznaczeni. Czy się balam?Jasne,
ze sie bałam. Tego, czego kazda sie boi. Czy ja mu się na pewno podobam? A może on tylko tak? Moze mu sie nudzi i chce sie pobawic?
Czy mnie zaakceptuje taka, jaka jestem? Czy bedzie chcial ze mna zyc?
Nie oszukujmy sie, kazda a nas o tym myśli, spotykajac Jego, chocby na wszystkich bogow się klela, że ona tylko tak, dla rozrywki. I kazda z nas po raz kolejny rzuca sie glowa w dol z urwiska zwanego Miloscia. Ze mna tez tak było. Poczulam, jak adreanlina napina mi skore, jak krew uderza mi do twarzy, uslyszalam wlasny glos: „Ten, tylko ten”. Wyszliśmy razem.
W samochodzie caly czas go dotykalam, nie moglam uwierzyc, ze to juz, ze go mam, tylko jego, na wlasnosc. Nie myslalam o tym, ze ja tez naleze do niego, nie myslalam o wspolnych nocach i dniach,
odpowiedzialności, codzienności i innych demonach. Bylam szczęśliwa i mialam nadzieje, ze on tez jest. Nie, nic nie mowil. Patrzyl mi w oczy i szukal mojej reki.
Pierwsza wspolna noc…. Oboje spieci, oboje przestraszeni. Moje łozko nagle zbyt male dla dwojga, dotad znajoma ciemnosc sypialni nagle pelna niepokojących odglosow, ciezar jego glowy na mojej szyi. Prawie nie spalismy. Poczatek, jak to zwykle bywa, przypomina poczatek. Obwachiwalismy sie jak wypuszczone na arene zwiarzeta, sprawdzalismy, kto jest silniejszy i na ile mozemy sobie pozwolic. Na zmiane pokazywalismy pazurki i obrazalismy sie jak dzieci. Tesknilismy jak wariaci, przez caly dzien pelni niepokoju, gdzie jest to drugie? Co robi? Czy teskni? Potem godzinami siedzielismy bok przy boku, napawając sie swoja obecnoscia.
Pewnego dnia obudził sie zapuchnięty. Prawie nie było widać mu oczu. Nie chciał jeść, nie chciał pic. Wysoka gorączka, biegunka z krwią, leciał przez ręce. Lekarz, antybiotyki, zastrzyki, kroplówka. Nic nie skutkowało, nikt nie wiedział dlaczego. Dni odmierzone pigułkami, białymi, czerwonymi, żółtymi. Nauczyłam sie robić zastrzyki, podawać kroplówkę, gotować kleik z ryżu.
Po miesiącu pierwszy raz rzuciłam strzykawkę o podłogę. Po poltora siedzialam na podlodze w kuchni i powtarzalam: „Nie dam rady, juz nie moge, dlaczego ja?”. Rece pachnace lekarstwami, lekarstwa pachnace coraz wiekszymi pieniedzmi, lekarz pachnacy bezradnoscia.
Pewnego dnia obudzil sie calkiem zdrowy. Bez goraczki, biegunki, z pieknymi oczami. Ale i tak mialam go dosyc. Mialam mu za zle godziny przy nim spedzone, mdlacy strach, czy kolejny raz uda mi się trafic igla w zyle. Chcialam to skonczyc. On tylko patrzyl. Nie przepraszal, nie prosil, nawet sie nie przymilal.

Niełatwo bylo go kochać. Jak to bylo u sw. Pawla? „Milosc cierpliwa jest, laskawa jest, milosc nie zazdrosci,nie szuka poklasku, nie unosi się pycha, nie dopuszcza bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi sie gniewem, nie pamięta zlego. (…) Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim poklada nadzieje, wszystko przetrzyma.”
Jestesmy juz razem piec miesiecy i jesli wszystko dobrze pojdzie, bedziemy jeszcze kilkanascie lat. A wciaz po glowie tlucze mi sie mysl: Jesli tak ciezko jest kochac wzietego ze schroniska kota, ile potrzeba sily, by kochac czlowieka?

cat___Agata Brandt

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on Pinterest