literat

„proszę nie zapomnij mnie.
ja kocham nasze rozmowy.
wiesz, ty jesteś dla mnie więcej niż tylko kilka wersów, kilka linijek…..
ja widzę twoja twarz.
ja czuje twój oddech, który dotyka moja skore i czuje twoje słowa, które
głaszczą moja dusze.
nie zapomnij mnie….
przyjdź…..
rozmawiaj ze mną…..
twoje słowa są takie piękne…..”

W zasadzie lubię takie dni, jak ten. deszcz, zaraz będzie burza. dlaczego?
nie pytajcie się mnie. nie, bo nie wiem dlaczego, ale nie chce was niepokoić, a moja odpowiedz mogłaby was zaniepokoić.
chcecie być zaniepokojeni, to spójrzcie w lustro, spytajcie się kim jesteście, kim chcieliście być, co z waszych snów, iluzji, nadziei zrobiliście – co z tego zostało? umiecie spojrzeć w lustro??!!!!!!
nie szukajcie siebie w pokoju tym takim ‚mieszkalnym’, nie szukajcie w kuchni, nie szukajcie w bagażniku swojego luksusowego samochodu. nie. idźcie do toalety i podnieście deskę.
o!! ktoś zapomniał wodę spuścić……
sorry za ta ironie……..
jest to negatywne? gorzkie?
myślicie, jestem zbyt negatywny? och, mylicie się.
zapewniam was, ja rozkoszuje się moim wolnym czasem, ja rozkoszuje się tym, co robię, ja kocham moja prace….. na moim monitorze jedna tylko linijka z tekstem:

‚hej, jest tu ktoś? a, gdzie się dziewczyny podziały?’
nie odpowiadam mu, on będzie swoje poszukiwania w innym chat’cie kontynuował i wierzył, ze cos znajdzie, a w gruncie rzeczy będzie pogłębiał tylko swoje ‚pragnienie’.

w tej internetowej kafejce można ich spotkać. samotni ludzie, młodzi ludzie. co interesujące jest, ze ludzie potrafią tak kolektywnie być samotnymi. tak, jakby się tu właśnie umówili, żeby być samotnym.
młody chłopak wchodzi do takiej kafejki i zagaduje młoda dziewczynę: „mogę się przysiąść?
no, wiesz to jest prywatne i ja za to zapłaciłam.” on ze zrozumieniem kiwa głową i czeka, aż ktoś opuści swój komputer. zauważyliście cos?
nie ten komputer, nie internet były dla niego ważne – ta dziewczyna go interesowała!!!
ona nie chciała go skrzywdzić. ale to była dla niego odmowa. kosz. i, jak mu się dokładnie przyjrzę, to był to dla niego nie pierwszy ‚kosz’. ja czuje, ze on w swoim życiu tylko odmowy przeżył. dlatego nazwę go quasimodo.
tego dnia wiadomości podały: jakiś wariat strzelał wokół siebie i pozabijał innych niewinnych ludzi. ktoś w swojej piwnicy wysadził się w powietrze – pól domu się zawaliło i zginęli tez inni. pilot samolotu ‚x’ próbował szczęśliwie wylądować, ale w oczach ekipy z lotniska wyglądało to, jakby chciał się ‚pożegnać’.
3 koszmarne wiadomości jednego dnia. kto jest za to odpowiedzialny? los? przypadek? Bóg?
w tym momencie odbicie mojej twarzy w oknie puściło do mnie ‚oko’. quasimodo siedzi już przed swoim pc. wystukał cos w wyszukiwarce. wiecie co? cos czego jeszcze nigdy w życiu nie przeżył. cos, co tylko ze zdjęć zna. on ogłada zdjęcia. nie, wy myślicie źle. pomyłka.
to są zdjęcia hiszpańskiego malarza, który na początku lat 40-tych malował – romantyczne motywy szczęśliwych par. on stara się stworzyć sobie obraz tego, co jest przeciwieństwem jego samotności.
dlaczego wiem, co on ogłada? bo mnie to interesuje, bo rozmawiam z nim – nie prywatnie oczywiscie. i wiem, ze on znalazł to czego szukał. ona nazywa się esmeralda.
ona go rozumie, szanuje, on się jej nie boi – jak tych….innych. oni rozmawiają w chat’cie ze sobą, ale nie dzisiaj. ona ;) poprosiła go by wyszedł na ‚zewnątrz’. on odważył się.
ja nie siedzę tu by surfowac, ja lubię obserwować ludzi. chce się czegoś nauczyć. do netu mogę wejść wygodnie i z komfortem z domu. ale już jako mały chłopiec układałem sobie plany i chciałem, żeby się sprawdziły. a tak na prawdę to jestem autorem. raczej kiepskim. siedzę dzien. i noc nad klawiatura i pije za dużo kawy. nic o mnie nie słyszeliście? – domyślam się bo jestem właśnie kiepski.
treść moich opowiadań jest dla niektórych nieciekawa albo zbytnio czarno-biala.
tylko proszę się nie rozżalać nade mną. ja akceptuje to. uwierzcie mi. bo ja nic
nie upiększam i nie ‚maluje’. ja mowie o faktach. tego ludzie się boja. pokazania im prawdy, bezmyślności własnej egzystencji. nawet wtedy, gdy to się odbywa na scenie.
dla mnie scena nie ma granic. życie jest moja scena.
ja obserwuje Quasimodo. on tez się rozgląda. zobaczył milą brunetkę, która śmiejąc się do swoich kumpli powiedziała: on mnie chciał zagadać.
czy ta dziewczyna domyśla się, ze ona dla mnie ‚pracuje’? ona jest katalizatorem
procesu, który ja sobie wymyśliłem. quasimodo koncentruje się przed swoim pc.
na mnie przyszedł czas. musze iść. chce się spotkać z nadin i przygotować się do
podroży. wychodząc, nie mogę oprzeć się pokusie zagadać quasimodo, puszczając oko do
trojki z drugiego końca. nie boje się go, choć jest dużo większy niz ja. „niektórzy maja szczęście” – powiedziałem puszczając tez oko.
myślę, ze on się musiał bardzo przełamać żeby tu przyjść. z domu byłoby łatwiej.
nie musiałby nawet żadnej dziewczyny zagadywać. no ale był kosz. ja się z tym liczyłem i wiedziałem to. w innym przypadku nie ‚zapraszałbym go tu.’
ja potrzebuje jego zrozpaczenie/niezdecydowanie. ono da mu sile, która on potrzebuje.
wszystko leci według mojego manuskryptu – na prawdę wszystko.
czasem tu przychodzę. nie często, ale zawsze wtedy gdy pracuje nad nowym projektem. nie wiem, dlaczego tak robię. nostalgia, przywiązanie? może jakieś uczucie przygarnięcia? choć nie wiem, czy mnie na takie uczucie stać. tak jak niektórzy myślą, ze nie stać ich na to by być bez skrupułów.
poza tym jest tu bardzo cicho, ciszej niż w tej internetowej kafejce. ja potrzebuje ta cisze. ona czyni mnie kreatywnym. te groby na tej alejce są do siebie podobne. bez kwiatów, małe tabliczki z nazwiskiem, nikt się o nie nie troszczy. niczyje groby.
ale jeden z nich ma dla mnie ogromne znaczenie. nadin. znalem ja bardzo dobrze. nie była moją kochanką och, mylicie się. tego bym tak nie nazwał. zaczyna znowu padać. krople deszczu uderzają w tabliczkę z jej imieniem. chyba znalem ja bardziej niż ktokolwiek. w każdym bądź razie znalem ja lepiej niż ona siebie sama znała. proszę nie zadawajcie cynicznych pytań – jak jej sie powodzi, dobrze! z nią wszystko się zaczęło. ona pomogła mi znaleźć mój nadzwyczajny talent. jej zawdzięczam to, czym/kim teraz jestem.
ale jej już nie ma. ona tu leży. czy to była śmierć bezsensowna?
twoje słowa są takie piękne – pisała mi często. prowadziliśmy długie rozmowy. o życiu, miłości, śmierci. własnego życia miała dosyć. ale nie była tego tak świadoma.
to ma związek z jej rodzicami. z jej ojcem. ale może nie rozmawiajmy o tym teraz ok? to jest jej prywatna sfera, która jak żadna inna respektuje!!! ona była trochę młodsza niż ja. 4 lata. dla mnie było to wszystko takie nowe. ona była inteligentna, mądra, nauczyła mnie dużo rzeczy. powiedziała, ze jestem zdolny i mam talent. ale ona mówiła to inaczej niż inni. bez mydlenia oczu.
wierzyłem jej. może było to przyczyna tego, ze jej głosu nie mogłem słyszeć. ja
ją słyszałem tak, jak chciałem ją słyszeć i ona słyszała mnie tak samo. rozmawialiśmy ze sobą jedynie na monitorze. słowa, wersy, kilka zdań. internet. chat. elektroniczna rozmowa.
kiedyś zapytała mnie, czy czuje się tylko bezpieczny w stosunku do kobiet, jeśli mam co najmniej 2 pc i 100 km kabli między mną i ja – ;)) „to jej smaily”. nie chce żebyście odnieśli wrażenie, ze ona była głupia, naiwna, niepewna. chat daje niesamowita anonimowość i otwiera dziwne drogi. z takiego uczucia ‚jestem schowany’ wyrasta uczucie, chęć ‚otwarcia się’ , z niego dalej- zaufanie – a później z tego zaufania………..nie wiem. w każdym bądź razie –
ona nie żyje. i tak wszystko się zaczęło.
cala seria sukcesów odnośnie moich projektów. to były początki. każda sztuka doprowadzi mnie do sukcesu. bo ona pokazała mi drogę. pokazała, do czego jestem zdolny.
stałem tak i opowiadałem jej. wiesz, mam dzisiaj 3 projekty !!! – jednego dnia, a następny niedługo skończę. cos nowego, absolutnie szczególnego….ona milczy.
ona nie potrafi mi wybaczyć. ma racje.
co się z nią stało? – to był przypadek! tego nigdy nie chciałem!!! byłem młody, nie odkryłem w sobie takich sil. to był przypadek. czy mi jest szkoda? nie wiem. to było bardzo ważne dla mojego rozwoju. podarowałem jej moja pierwsza sztukę i oddaje jej tez ta. powiedziałem: nie zrozum mnie źle, ale będę jakiś czas teraz w drodze. może w rosji. chce po prostu jechać…….
interesuje was co moja pierwsza sztuka opowiada? krytycy byli rożnego zdania. zarzucali mi brak dojrzałości (faceci), i ze mam cos przeciwko kobietom (kobiety). to była historia córki i ojca. im nie podobało się zakończenie. 17-nasto letnia dziewczyna morduje własnego ojca i wiesza się później we własnym wiezieniu.
wam wszystkim, którzy nie wierzycie w ta historie chciałbym ten grób pokazać.

mam 3 komputery. na ogół ludzie kreatywni, uzdolnieni muzycznie, wrażliwi na sztukę nie maja za dużo wspólnego z technika. hmm… ze mną jest inaczej. maszyny potrafię kontrolować co najmniej tak samo, jak ludzi a może nawet lepiej.. nie ma sie czemu dziwić – one słuchają się mnie, nie ma jakiś sprzeciwien, konfliktów. zrozumiało się pryncypia działania maszyny, to można ja w pełni dla siebie wykorzystać.
jak spotkam ciekawy charakter w chat’cie, to ‚włamuje’ się do serwera, przez który ten chat leci i ‚łapię’ IP adres tej osoby. czasem trwa to 30 min. czasem 4 godziny – w zależności, od tego jak dobrze ten serwer jest zabezpieczony. jak ten IP adres mam, to dostaje się do ‚domeny’ i wyszukuje – komu w tym czasie ten adres został przydzielony. w ten sposób mam po ok następnych 4 godzinach prawie cały profil mojego kandydata – tym razem jest to quasimodo.
przecież musze mojego aktora znać. no, ale czas zobaczyć co quasimodo porabia. on ma spotkanie. z jego esmeralda. chcecie zobaczyć? jestem pewien, wy pragniecie to zobaczyć !!!! inaczej nie byłoby tu was.
on nie nazywa siebie quasimodo – jasne !! on nazywa siebie: „filozof”.
f=filozof.
e=esmeralda.
– – –
e: zrobiłeś tak, jak ci mówiłam?
f: tak.
e: jak było?
f: ciężko było.
e: opowiedz mi więcej o tym.
f: już wejść do tej kafejki było trudne. chciałem wyjść. tyle było ludzi i żadnego wolnego stolika.
e: to była normalna kawiarnia?
f: nie, kawiarnia internetowa – tak jak ty zaproponowałaś.
e: i ty naprawdę tam wszedłeś?
f: tak. wszedłem do niej…….jeszcze nigdy nie byłem sam w kawiarni. i wiesz co mi się przydarzyło? jak już tam byłem, to chciałem kogoś spytać, czy mogę się dosiąść. kogoś w moim wieku, albo jakiegoś starszego pana. ale nie ma starszych panów w takich kawiarniach, wiadomo. i tak nie zastanawiając się, zapytałem jedna dziewczynę.
e: dziewczynę?
f: tak.
e: chcesz, żebym była teraz zazdrosna, tak?
f: ale esmeralda, przecież ty powiedziałaś, ze mam jakąś dziewczynę zagadać.
e: gapo ty jedna. to był żart. przecież wiesz jak bardzo ci życzę byś kogoś znalazł :)
f: ja już znalazłem kogoś. ciebie ;) ( mój dopisek), ale co było z ta dziewczyna?
f: …..
e: nie powinnam się była pytać?
f: jest już ok.
e: one są takie powierzchowne, nie zastanawiają się głębiej, phil. tak dużo ich i one wszystkie są takie zimne. to sprawia, ze się boje.
f: wiesz, tam był tez taki dziwny pan. zagadnął mnie, wydawało mi się ze on mnie jakoś zna. nigdy go nie widziałem. powiedział : ” niektórzy maja szczęście…” i znikną nagle.
e: może tez ktoś, kto jest samotny…….
f: esmeralda, powiedz mi jedna rzecz.
e: ja ci wszystko powiem!
f: powiedz mi jak długo nie byłaś miedzy ludźmi, w kawiarni np.?
e: już ponad 2 lata
f: to bardzo długo. ale nie rozumiem, ja tez nie mam odwagi ale mimo to wychodzę z domu.
e: bo jesteś odważny, phil!, bo się nie poddałeś, phil!! ja nie wiem, ja już chyba się poddałam.
f: dlaczego zdecydowałaś się na to?
e: ja się na to nie zdecydowałam, ja mogłam prace moja kontynuować z domu i tak ten czas leciał……
f: esmeralda, ja chce się z tobą spotkać.
e: wiem.
f: ja cię odwiedzę.
e: wiem :)
f: ja ciebie ochronie.
e: już to czynisz, ty bronisz mnie przed samotnością. ty jesteś taki miły, phil.
f: ja ciebie bardzo lubię, esmeralda. przyśle ci dzisiaj znowu zdjęcie.
e: twoje?
f: któż chciałby moje zdjęcie?
e: obraz tego hiszpańskiego malarza?
f: tak.
e: one są takie piękne, phil jak poezja.
f: ja kocham te zdjęcia i kocham ciebie.
e: phil?
f: tak, esmeralda?
e: opowiedz mi jeszcze o tych polach magnetycznych i sensorach, ścieżkach, siłach i tej prędkości i tej antymaterii. to jest jak poezja, phil. tak, jak te obrazy. phil, ja zastanawiałam się i doszłam do wniosku, ze my oboje jesteśmy jak ta antymateria. my jesteśmy przeciwieństwem tych innych. my nie należymy do nich.
f: esmeralda, ja mógłbym sprawić, by słonce zabłysło dla ciebie jeszcze jaśniej.
e: jakie to romantyczne, ja kocham gdy tak mówisz. jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie chciał dla mnie tego uczynić – oni zawsze poszli, gdy słonce wstawało;) zrobisz to dla mnie? żeby słonce jeszcze jaśniej zabłysło?
f: już niedługo, esmeralda, już niedługo.
e: ale kiedy?
f: jak dasz mi do tego okazje.
e: będzie tak jasno, jak sobie to wyobrażam?
f: będzie bardzo jasno.

jeśli do tej pory nie zrozumieliście jeszcze: esmeralda, to jestem ‚ja’, ten filozof mnie kocha. on pracuje poza tym w nuklearnym instytucie naukowym. to bardzo odpowiedzialna praca, nie sadzicie? jeśli on popełni jakiś mały błąd, albo któregoś dnia straci rozum, albo postanowi odebrać sobie życie…..niektórzy ludzie dostają amoku, niektórzy wysadzają się w powietrze , jacyś piloci ‚spadają’ samolotami i nikt nie wie dlaczego.

lubicie podróże pociągiem? czy one was nudzą?
jeśli tak, to należycie do rodzaju ludzi którzy mało fantazji maja. ja osobiście kocham podróżować pociągiem – w 1 klasie, to ogromny luxsus – nie tylko ze względu na ta klasę. to jak scena, która się ciągle zmienia. takie migawki życia innych ludzi. nigdy nie jest nudno.
przed tygodniem opuściłem moje miasto i kraj, na krotko zanim quasimodo ‚rozjaśnił’ słonce dla esmeraldy.
byliście już kiedyś w rosji? to jest moja pierwsza podroż tutaj i rozkoszuje sie tymi widokami, jak dobrym winem. doszedłem do wniosku ze przyszedł czas dla mnie na nowe impulsy, impresje, inspiracje – po tych 4 sztukach w ciągu 6 miesięcy. ja wiem, co to jest prawdziwa sztuka ponieważ moje sztuki przeniosłem i zrealizowałem w rzeczywistości. nikt nie może mi zarzucić, ze moje sztuki ‚ściągnąłem’ z jakichś wydarzeń opisanych gdzieś w wiadomościach, w jakichś czasopismach. moje manuskrypty sprzedałem już przed 2 miesiącami – zanim one stały się wiadomościami w prasie. wszystkich moich aktorów – tego co wokół siebie chciał strzelać, tego co chciał wysadzić się w powietrze, tego pilota który chciał… poznałem w
chat’cie. i podczas długich rozmów udało mi się ich marna egzystencje dowartościować, pokazać im konieczność bytu, ich w końcu z roli podrzędnych aktorów zrobić aktorami głównymi – tak jak oni sobie to wyobrażali. ja lubię ta ironie w mojej pracy. nie pytaliście się słuchając wiadomości – kto za tym wszystkim stoi? los, przypadek, bóg? moja ostatnia sztukę już znacie. tez taka historia dwojga ludzi, ale zupełnie inna niz. ta pierwsza sztuka. to było dla mnie zupełnie inne przeżycie.
na oparciu fotela przede mną, na monitorze widzę obrazy zniszczonego, palącego się reaktora, dym, popiół – ogromny grób.
wydaje mi się ze quasimodo/filozof znalazł swoje szczęście. on się z esmeralda zjednał.
napisać sztukę z happy-endem było dla mnie nowym przeżyciem. ale te tragedie zrobiły się z czasem moim monologiem , a jak z kreatywności zrobi się rutyna to zegnaj sztuko. w końcu, trudniej być kreatywnym niż cynicznym.

ja tych dwoje zjednałem.
zapomniałem chyba jeszcze jednego dodać – ze esmeralda istniała naprawdę. dla quasimodo byłem ja, jej dokładnym obrazem. i dla tej prawdziwej esmeraldy przybrałem osobowość tego quasimodo. trwało to kilka tygodni ale udało mi się ich ‚skontaktować’. quasimodo, ten
samotny naukowiec i esmeralda – designerin, która chowała się przed światem. własnymi siłami nigdy by się nie znaleźli.
chcecie powiedzieć – cos takiego nie funkcjonuje? oj, tak!!! nigdy nie dowiecie się, ze może oni rozmawiali ze sobą na prawdę. z tego, co wiem wynajęli wspólne mieszkanie.
na monitorze przede mną dobiega końca reportaż o czernobylu. a, czego się spodziewaliście?
ze, ja chciałem zmusić quasimodo żeby on siebie i cala ludzkość wysadził w powietrze? jednak myślicie bardzo .
no może moja następna inscenizacja będzie znowu tragiczna, ale pozwólcie mi ze jej zakończenie wezmę znowu w moje ręce.
przeczytajcie gazetę – może znajdziecie w niej moja następna sztukę?
wybaczcie mi teraz. połączenie telefoniczne z tego pociągu jest dużo lepsze aniżeli z tego hotelu w moskwie. to dobra okazja wejść w internet. właśnie rozmawiam z nowa znajoma. ona jest samotna, tak sadze. Rosjanka.
literat: opowiedz mi więcej o sobie, jelina.
jelina: wiesz, ja dużo pracuje.
literat: nad czym tak pracujesz?
jelina: nad tymi anty-genami.
literat: ty badasz virusy?
jelina: nie wolno mi w zasadzie o tym mówić.
literat: wybacz mi, nie chciałem być niedyskretny. ty mnie tylko tak interesujesz, ja chce wszystko o tobie wiedzieć, twoje marzenia.
jelina: jesteś taki miły, ja chętnie z tobą rozmawiam…….wtedy nie czuje sie taka samotna……
twoje słowa są takie piękne…..

___Thorsten Küper

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on Pinterest