świat – yanick

___pewnego razu nie było już w domu gdy zapukałem cicho.
gdy zapukałem głośno pewnego razu nie było już wcale nigdzie.

przedmówka

___jeszcze przed chwilą, znieruchomiałe do cna, pospolite ruszenie pomknęło dziarsko przed siebie. a trzeba ci wiedzieć, że była to nicość bezbrzeżna, której otchłanie falowały od niepamiętnych czasów wezbraną namiętnością. i cóż się dziwić, że ten nasz świat pędzący ochoczo ku katastrofie, czynił stosowne starania spontanicznie, jakby odurzony perspektywą totalnego braku perspektywy. inne światy kiwały z politowaniem, przyglądając się hekatombie z właściwym spokojem, myśląc w duchu:
– i tak pędzi zbyt szybko. nie nadążylibyśmy z odsieczą. pozna uroki życia w nicości, to sam zatęskni.
poczem w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, udali się każde w swoją stronę, pozostawiając nasz świat własnemu losowi…

tragedia na torach ___

tory biegnące z oddalonej o pół dnia drogi linii horyzontu zatrzymywały się co chwilę. zziajane. pot obficie spływał na świeżo ułożone podkłady, zraszając przy tem wysuszoną do białości ziemię.
w końcu umęczone tą bezustanną gonitwą dopadły umykający co sił w rozpalonych kołach opóźniony express w relacji jeden do jeden.
rzecz miała miejsce kwadrans po północy na przejeździe w mieście głównym.
rozjuszone tory oplotły cały skład, w tym dwa wagony ekologiczne.
tragedia rozegrała się w okamgnieniu. […]

pamiętnik z korka ___

i dodać muszę, jak nieprzemyślaną decyzją było przejście w kierunku miękkiego labiryntu. zrazu budziły się w podświadomości obrazy wypełnione rozkosznym ciepłem.płynąłem otoczony zewsząd łagodną ciszą i miarowym kołysaniem. […]
pewnego razu poczułem delikatne chrobotanie. przyczaiłem się w sobie niedowierzająco. czyżby moje szczęście miało trwać tak krótko?…
szmer przerodził się w szurgot. to także było do zniesienia. zwłaszcza, że pozostałe doznania trwały niezmiennie.[…] zawieszony w mojej intymnej przestrzeni doznałem uczucia rosnącego niepokoju. a co się stanie, myślałem szybko, jeśli nie uda mi się stąd wydostać?
dawno przestało być miękko. szuranie narastało. żar wypełniał przestrzeń wokół mojej kryjówki…
nabrałem powietrza do płuc i stałem się nagle dużo większy. ścianki mojego więzienia okazały się być kruche i nietrwałe. z zewnątrz pojawiły się jaskrawe błyski światła. jeszcze kilka uderzeń dziobem i … byłem wolny…
wokół biegało już spore stadko właśnie wyklutych piskląt.

___fragmenty: „świat równoległy” yannick leider

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on Pinterest