Nic się przecież nie stało Nikt nie odjechał na
zawsze Nie pożegnał się ostatecznie Nie wypił
ostatniej szklanki mleka Nie zjadł najsłodszej
łyżki miodu Nie zamknął okien i drzwi na trzy
spusty Nie odbierał pieniędzy od listonosza
Nie przeczytał kolorowej pocztówki z wakacji
Nikt nie zgasił światła na dobranoc Nie zacią-
gnął oczka w pończosze Nie doczytał tomu
wierszy do końca Nie poskarżył się na ból
serca Nie zawołał mojej pomocy Nikt nie
mieszkał w tym domu gdzie stoją w kuchni
cierpliwie pantofle Gdzie kran nad zlewem
oniemiał Gdzie szafa już nie skrzypi Nikt
nie mieszkał w tym domu w którym toczy
się i toczy naparstek wywrócony na nice
Więc co się właściwie stało Tylko to że
jestem już tym od kogo wszystko się zaczyna.
___jerzy adam sokołowski
„sztuka umierania czyli tren na śmierć matki”