wizyta

wizyta

Wstąpiła z jakąś sprawą.
– Nie wiem – odpowiedział. – Nie wiem. Nie ma żony, wyjechała do matki… Proszę usiąść.
Usiadła.
– Jak to pani powiedzieć… – sprawa z którą przyszła nie podobała mu się, więc zaczął mówić przekonująco, choć nieprawdę. Opowiedziała jeszcze raz.
– Nie zrozumiałem pani – nie dosłyszał co mówiła.>zmarnuje nogi, wyjdzie za mąż…<
Z nadzwyczajną uwagą popatrzył na jej twarz, ciągnąc w myślach swój > opieka, obrona, ofiarność, potrzebne jej to wszystko, czego nie potrzebuje brzydota, zło. Dobro ze złem żyją przecież wspólnie i czy nie dokładniej byłoby mówić o walce pomiędzy nimi o większy kęs dla siebie?<

– Zajmuję panu czas – mówiła; a on: >Ładne dziewczyny nie powinny wychodzić za mąż! Wychodząc – dopuszczają się niesprawiedliwości, tak jak pieniądze, które krzywdzą tego, kto ich nie ma, wbiliśmy sobie do głów, to że, co ładne i dobre potrzebuje opieki. Nieprawda, po prostu pragniemy go bardziej niż czego innego!<

– Sądziłam, że mam rację!
– Proszę? – jak echo: >pragniemy… bardziej niż czego innego< Popatrzyła niczym na chorego.


___Sokrat Janowicz

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on Pinterest